Sztuka Bochni. I. Pies Pana
Kartusz z herbem dominikanów w portalu kaplicy Matki Bożej Bocheńskiej w kościele św. Mikołaja w Bochni (fot. Wojciech Salamon).
Dzieje portalu kaplicy Matki Boskiej,
jednego z najpiękniejszych zabytków w bocheńskiej farze, są chyba dobrze znane.
Ufundowany w roku 1683 przez żupnika i
starostę bocheńskiego, późniejszego kanclerza wielkiego koronnego Jana
Wielopolskiego dla kościoła klasztornego dominikanów, po kasacie konwentu w
roku 1777 trafił do kościoła parafialnego. Wieńczy go kartusz z wyobrażeniem
psa trzymającego w pysku pochodnię, co akurat wyjaśnić nietrudno: pies z
pochodnią to herb dominikanów. Ale
dlaczego właśnie pies?
Sen Joanny Azy
Pies jako symbol naznaczony jest wyraźną
ambiwalencją. Nazwanie kogoś „psem”
rzadko odbierane jest jako komplement, z
drugiej strony psia wierność i poświęcenie to cnoty wręcz przysłowiowe –
doczekały się nawet wzruszającego pomnika na krakowskich bulwarach. Ta
ambiwalencja widoczna jest i w Biblii: w Starym Testamencie pies to na ogół
zwierzę krwiożercze i złowrogie (zob. np. Ps 22, 17 czy zwłaszcza 68, 24), z
rzadka tylko bywające przyjacielem człowieka i jego towarzyszem (zob. np. Tb 6,
1). Ale i w Apokalipsie Janowej (22, 15) psy to synonim grzeszników, którzy nie
wejdą wraz ze zbawionymi do niebiańskiego Miasta: „Na zewnątrz są psy,
guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy, i każdy, kto kłamstwo kocha i nim
żyje”. W egzegezie jednak ten odpychający obraz zmienia się stopniowo pod
wpływem metafory Dobrego Pasterza, bo skoro pasterz i owczarnia, to i psy
broniące stada przed wilkami:
A co powiem o psach – pisał w IV w. Ambroży z Mediolanu w swoim Hexamaeronie, traktacie poświęconym sześciu dniom Stworzenia – w których naturze leży okazywanie wdzięczności i pilnej czujności dla dobra swych panów? Stąd do tych, którzy zapominają o doznanych dobrodziejstwach i są leniwi i gnuśni, Pismo woła: „Psy nieme, szczekać nie mogące”. A więc są psy, które potrafią szczekać w obronie swych panów, umieją bronić swe domostwa. A więc i ty naucz się podnosić głos w obronie Chrystusa, gdy na owczarnię Chrystusową napadają groźne wilki. Naucz się mieć słowa na twych ustach, aby się nie zdawało, żeś jak pies niemy sprzeniewierzył się milczeniem powierzonej ci straży wiary.
Niekiedy Pismo Święte pod nazwą psów zwykło rozumieć kaznodziejów. Język bowiem psów uzdrawia rany, gdy je liżą. Tak też i święci nauczyciele pouczając nas przy wyznawaniu grzechów, jakby leczą ranę ducha językiem jej dotykając.
Około roku 1233, tuż przed kanonizacją założyciela Zakonu Kaznodziejskiego, Dominika Guzmána (ok. 1170–1221, kanonizowany 1234), jego następca na stanowisku zwierzchnika zgromadzenia, Jordan z Saksonii, pisze pierwszy żywot przyszłego świętego, Książeczkę o początkach Zakonu Kaznodziejów (Libellus de principiis Ordinis Praedicatorum). Być może właśnie te egzegetyczne skojarzenia psa z postacią kaznodziei podsuwają mu myśl, by zamieścić w Książeczce taką oto opowieść o śnie matki Dominika, Joanny Azy:
Zbiegają się tu dwa wątki. Jordan przetworzył w Książeczce nieco wcześniejszą legendę, przypisaną do żywota Bernarda z Clairvaux. Matce tego ostatniego śni się tuż przed rozwiązaniem, że nosi w sobie nie dziecko, lecz szczekającego psa. Pewien świątobliwy mąż wykłada ów sen jako proroctwo, że jej syn będzie „strażnikiem domu Pana” – to wyraźne odniesienie do przytoczonych wyżej egzegetycznych rozważań Grzegorza – „wyruszy wkrótce przeciwko wrogom wiary” oraz że „będzie znakomitym kaznodzieją”. Takie widzenia senne to w średniowiecznych hagiografiach element częsty, przejęty z tradycji antycznej i biblijnej: Olimpia, matka Aleksandra Wielkiego, jak podaje Plutarch, śni przed nocą poślubną, że w jej ciało wdziera się piorun, rozpryskujący się na niezliczone płomienie i pożary, które później wygasają; wieszcze widzenia zapowiadają narodziny Jana Chrzciciela i samego Jezusa. W widzeniu Joanny pojawia się jednak pewien szczegół nowy i dość tajemniczy: pochodnia, rekwizyt w ikonografii chrześcijańskiej stosunkowo rzadki, bo postrzegany długo jako symbol pogański czy wręcz orgiastyczny. Jordan wprowadza go jednak chyba nieprzypadkowo. Możliwe, że to odległe echo snu Hekabe, królowej Troi, przed narodzeniem Parysa. Widzi w nim ona, jak wydaje na świat pochodnię, która podpala później jej miasto. Ślady tej opowieści zachowały się m. in. w Peanach Pindara i w Eneidzie, dziele znanym zapewne, choćby we fragmentach, uczonemu Jordanowi:
Nie tylko Hekuba, brzemienna
Żagwią ognistą, płomienie zrodziła w małżeńskiej
komnacie:
Syn Wenery, jak drugi Parys, powtórnie się stanie
Głownią pożaru, co śmierć odrodzonej Troi sprowadzi
(VII, 318 n, por. X, 705 n.).
W widzeniu Hekabe pochodnia to
oczywiście zapowiedź katastrofy: spalenia Troi przez Greków mszczących
uprowadzenie Heleny, we śnie Joanny – tryumfu, ale powinowactwo tych motywów
musi zastanawiać.
O śnie Joanny wspomni Dante w Boskiej komedii, choć nie będzie się
wdawał w szczegóły:
Błogosławiona leży Callaroga
Pod czułą strażą tej tarczy potężnej,
Gdzie się na wieże lwia wspina załoga.
Tam się urodził ten nowo zaciężny
Miłośnik wiary, ten zapaśnik święty,
Dla swoich słodki, na wrogów orężny.
A w duszy taką mocą był zaklęty,
Że matka ogniem proroczym owiana
Sny o nim śniła, ledwie był poczęty
(Raj XII, 52 n.)
Legenda ta znajdzie oczywiście swoje
odbicie także w sztukach plastycznych. To temat pierwszej z ośmiu scen z życia Dominika w poliptyku Francesca
Trainiego, namalowanym w 1345 roku dla kościoła św. Katarzyny w Pizie. Sam pies
– z pochodnią lub bez niej – stanie się (obok lilii i ośmioramiennej gwiazdy)
jednym z atrybutów świętego. Zobaczyć go można choćby na jednym z obrazów w
krużgankach krakowskiego klasztoru dominikanów.
Św. Dominik, obraz w krużgankach
klasztoru dominikanów w Krakowie (fot. aut.).
A i w Bochni spotkamy go raz jeszcze u stóp figury św. Dominika na pierwszym od wejścia filarze południowym.
Domini canes
Takie dowartościowanie symboliki psa
nie uwalnia jej przecież całkowicie od dawnej ambiwalencji. Wręcz przeciwnie, w
jakiejś mierze ją intensyfikuje, czemu sprzyja specyficzna rola, jaką wziął na
siebie Zakon Kaznodziejski. Od początku jego głównym celem jest zwalczanie
herezji, przybierającej wówczas nierzadko postać masowych ruchów ludowych.
Dominikanie są funkcjonariuszami Inkwizycji, której narzędziem i symbolem
stanie się wkrótce stos, co przepowiedni o „rozniecaniu ognia” nadaje nowy,
złowrogi sens, nie całkiem zapewne zgodny z intencjami Jordana. Na jednym z
obrazów hiszpańskiego malarza Pedra Berruguete (1450–1504) św. Dominik uczestniczy
w paleniu heretyckich ksiąg, na innym przewodniczy auto da fé, uroczystemu – i najczęściej wymuszonemu – wyznaniu ortodoksyjnej wiary, składanemu przez podejrzanego
o herezję, ale tuż obok wznosi się już stos, na którym przywiązano do pali
dwóch najwyraźniej bardziej zatwardziałych kacerzy, podczas gdy kilku innych w
hańbiących szatach i nakryciach głowy oczekuje na swoją kolej. Widok stosu to
być może anachronizm, bo ten rodzaj kary rozpowszechnił się dopiero po śmierci
Guzmána, ale i czytelne świadectwo skojarzeń, jakie wywoływał założony przezeń
zakon, postrzegany jako formacja zbliżona do – dziś powiedzielibyśmy – policji
politycznej, co nigdy nie przysparza popularności. Dowodem tej niechęci czy
wręcz nienawiści otaczającej zgromadzenie są także gry słowne, których
przedmiotem staje się jego nazwa: daemoniaci
(‘demonikanie’), dominicoquins (z franc. coquin
= łotr, szubrawiec) czy wreszcie domini
canes , ‘psy Pana’ (z łac. dominus,
domini = pan, pana; canes = psy).
Figura św. Dominika w kościele św.
Mikołaja w Bochni (fot. Wojciech Salamon).
Andrea di Bonaiuto, Kościół walczący i tryumfujący, fresk w kościele
Santa Maria Novella
we Florencji (1365-1367).
Quam similis sors
est Actaeonis, atque Mariae
Hunc Dominae, hanc
Domini diripuere canes.
(Jakże podobny jest los Akteona i Marii
Tamtego rozszarpały
psy Pani [Diany], tę psy Pana).
Jak głęboko zapadł Europie w pamięć obraz
domini canes – bezkompromisowych strażników
ortodoksji – dowodzą przemyślenia kapitana Bellodiego, bohatera głośnej
powieści Leonarda Sciasci Dzień puszczyka.
Bellodi to kryształowej uczciwości oficer policji, usiłujący – bezskutecznie –
stawić czoła mafii, traktujący jednak po ludzku podejrzanych nawet o zabójstwa
i odrzucający myśl o jakichkolwiek ustawach nadzwyczajnych, zawieszających
prawa obywatelskie. Ale przecież i jego nachodzą czasem wątpliwości:
Pomyślał
jeszcze o sobie: „pies prawa”; a potem pomyślał „psy Pana”, którymi byli
dominikanie i „Inkwizycja” – słowo, które zapadło jakby w pustą ciemną kryptę,
budząc posępne echa fantazji i historii. I zaczął się spokojnie zastanawiać,
czy jako fanatyczny „pies prawa” nie przekroczył już progu tej krypty.
Na szczęście – dla wszystkich – „przemija
postać świata” i zmienia się „oblicze ziemi”. Kiedyś bezlitośni inkwizytorzy,
dziś awangarda „Kościoła otwartego”, dominikanie sami bywają czasem oskarżani o
nadmierne „nowinkarstwo” i zdradę prawowiernej doktryny. A Domini canes to księgarnia zakonna we Wrocławiu, połączona z
kawiarenką, której nazwa, „Ogrzej duszę”, wywołuje skojarzenia raczej z ciepłym
piecem niż płonącym stosem.
Literatura:
Leksykony: Lexikon der christlichen Ikonographie,
hrsg. v. E. Kirschbaum, 8. t., Herder 1994; Iconographie
de l'art chrétien, par L. Réau, 6 t., Paris 1957–9; Ausführliches
Lexikon der griechischen und römischen Mythologie, hrsg. v. W. H. Roscher,
6 t., Leipzig 1884–1890; D. Forstner OSB, Świat
symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990.
Wydania tekstów źródłowych: Jourdain de
Saxe, Les origines de l'Ordre des
Prêcheurs, w: Saint Dominique et ses
frères: Évangile ou croisade? Textes du XIIIe siècle présentés et annotés
par M.-H. Vicaire, o.p., Paris [1979]; Vita
Prima Bernardi, transl. by G. Webb and A. Walker, Maryland, 1960, w: A. H.
Bredero, Bernard of Clairvaux: Between
Cult and History, transl. by R.
Bruinsma, Edinburgh 1996; Der Hexenhammer von Jakob Sprenger und
Heinrich Institoris. Zum ersten Mal ins Deutsche übertragen und eingeleitet
von J. W. R. Schmid, Berlin 1923. – Opowieści
o snach matek św. Bernarda i św. Dominika
znalazły się w wydanej również w Polsce Złotej
Legendzie Jakuba de Voragine, Warszawa 1983, ss. 352 i 323.
Opracowania
szczegółowe: William A. Hinnebusch, The history
of the Dominican Order, Alba House [1966]; D. Weinstein, R. M. Bell, Saints and Society: The Two Worlds of
Western Christendom, 1000-1700,
Chicago 1982; Gregor Weber, Kaiser, Träume und Visionen in Prinzipat und Spätantike, Franz Steiner
Verlag 2000; Die Jesuiten in Bayern vor
und nach ihrer Aufhebung, t. II, w:
A. v. Buchers Sämmtliche Werke hrsg.
v. Joseph von Klessing, München 1819, t. II
Wykorzystane przekłady polskie: Św. Ambroży, Hexaemeron,
tłum. o. W.
Szołdrski CSsR, ATK Warszawa
1969; Św. Grzegorz Wielki, Homilie
na Ewangelie, tłum. o. W.
Szołdrski CSsR, ATK Warszawa
1969; Dante, Boska komedia, tłum.
E.Porębowicz, Kraków 2003, Wergiliusz, Eneida,
tłum. I. Wiśniewski, Kraków 1978;
Leonardo Sciascia, Dzień puszczyka,
tłum. H. Kralowa, Warszawa 2010.
Komentarze
Prześlij komentarz